#erasmusplus


Wyjazd do Hiszpanii w ramach projektu Erasmus był dla mnie niezapomnianą przygodą. Mieliśmy okazję podszlifować nasz angielski oraz hiszpański, a także nauczyć się czegoś nowego o krajach partnerskich, ich kulturze i językach. Zwiedziliśmy trochę Gran Canarię – byliśmy w kilku miejscach na północy, południu i w centrum wyspy. Odwiedziliśmy góry i ich najwyższy szczyt Pico de las Nieves, a także piękne plaże na przykład Maspalomas. Nauczyliśmy się również czegoś o nowych technologiach, poznaliśmy nowe aplikacje i różne możliwości. Niewątpliwie największym plusem całego wyjazdu była integracja w grupach narodowych. Wszyscy świetnie się bawili i byli otwarci na nowe znajomości. Również nasze rodziny goszczące były ogromną zaletą. Nasi gospodarze byli dla nas bardzo życzliwi, dali nam możliwość spróbowania regionalnych potraw. Traktowali nas jak swoje rodziny, przez co trudno było nam się z nimi rozstać. Niesamowitym było poznać różnice kultur, a także podobieństwa które jeszcze bardziej nas do siebie zbliżały. Jedynym minusem jaki dostrzegam jest długość naszego pobytu –pięć dni minęło w okamgnieniu. Bez zwątpienia będę bardzo tęsknić za moimi nowymi przyjaciółmi i wycieczka ta pozostanie w mojej pamięci na zawsze.
Nikola Zawartka

Dnia 22 kwietnia 2018 r. O godzinie 13:30 z lotniska Kraków - Balice wylecieliśmy na hiszpańską wyspę Gran Canaria. Był to mój pierwszy lot i bardzo mi się spodobał, widoki byli cudowne a sam lot spokojny. Nasz lot trwał około pięć i pół godziny. Po tym czasie wylądowaliśmy na Teneryfie. Spędziliśmy tam dwie godziny. Około 21 wylecieliśmy z Teneryfy na Gran Canarię.
Rodziny goszczące odebrały nas z lotniska o 22:30. Hiszpanie, którzy na nas przywitali miło mnie zaskoczyli swoją gościnnością. Razem z rodzinami każda z nas pojechała do domu. Pierwszego dnia, w poniedziałek pojechaliśmy do hiszpańskiej szkoły. Poznaliśmy tam bardzo miłych uczniów i nauczycieli. Razem z nimi mieliśmy zajęcia ruchowe, gry integracyjne. Po południu całą grupą wybraliśmy się na plaże.
Dnia drugiego, razem z uczniami z Hiszpanii, Danii i Włoch dobraliśmy się w pary i zaczęliśmy robić prezentacje w programie “powtoon”. Program ten był bardzo skomplikowany ale my zdolni uczniowie daliśmy sobie z nim radę. Tego samego dnia nasza grupa prezentowała prezentacje o Polsce. Po południu poszliśmy do hiszpańskiej restauracji. W środę grupa z Włoch pokazywała nam prezentację o ich kraju. Następnie kontynuowaliśmy zajęcia z programem “powtoon”. Popołudnie Spędziliśmy na plaży z rodzinami goszczącymi.
Czwartek był dniem zwiedzania. Cały dzień chodziliśmy po górach. Widoki były cudowne. Na obiad zjedliśmy paelle czyli ryż z warzywami i kurczakiem. W ostatni dzień grupa z Danii uczyła nas swoje języka i częstowała duńskimi słodyczami, niestety nie wszystkie nam posmakowały. Po prezentacji odbyło się pożegnanie i poczęstunek. Około godziny 15 nasza grupa spotkała się na lotnisku i z wielkim żalem pożegnała ze swoimi hostami. O 17:30 wylecieliśmy z wyspy do Warszawy. W Warszawie na lotnisku byliśmy około północy i stamtąd zaczęliśmy naszą podróż do Wawrzeńczyc. O godzinie 5 przybyliśmy na szkolny parking, gdzie czekali już na nas stęsknieni rodzice. Cały pobyt w Hiszpanii bardzo miło wspominam. Nauczyłam się ciekawych umiejętności i poznałam nowe tradycje innych krajów. Poznałam wspaniałych ludzi, za którymi już tęsknie. Bardzo się cieszę, że miałam możliwość poznania tego wszystkiego!
Wiktoria Zych

Na wyspach
Nasza przygoda zaczęła się 22 kwietnia wczesnym rankiem. Razem z moimi rodzicami już o dziesiątej trzydzieści czekałam z rodziną Baranów pod szkołą na resztę ekipy i oczywiście na busa, który zawiózł nas prosto na lotnisko. Około godziny trzynastej wsiedliśmy do samolotu, a po kilkunastu minutach samolot wystartował. Lecieliśmy niewiarygodnie długo, by w końcu wylądować na Teneryfie i tam czekać parę godzin na kolejny samolot na Gran Canarię. Jednak ten czas szybko minął i w mgnieniu oka już witaliśmy się z rodzinami goszczącymi na Gran Canarii…
W poniedziałek rano obudził mnie budzik, byłam w szoku, bo za oknem było jeszcze czarno, słowa piosenki „Dżemu” - „siódma rano to dla mnie noc” były tam jak najbardziej na miejscu. Na śniadanie zjadłam chleb tostowy posmarowany serkiem typu almette z szynka i popiłam sokiem, bo głupio mi było powiedzieć, że to jest niedobre… (ale po tygodniu jakoś się człowiek do tego przyzwyczaja?)Po dotarciu do szkoły hiszpańscy uczniowie przedstawili nam swoja prezentację, którą okazały się być zabawy integracyjne, oprowadzanie po szkole, w której uczy się w niej około 800 uczniów! Kolejnym celem było pojechanie na plażę Maspalomas. Chociaż z początku pogoda nam niedopisywana to już na plaży było bardzo ciepło a piasek parzył stopy. Na miejscu weszłyśmy do oceanu, opalałyśmy się i grałyśmy w siatkówkę z Hiszpanami. Nie można zapomnieć również o karmieniu gołębi babeczkami, które po wyczajeniu okazji przyleciały stadem i prawie weszły na mnie i na Nikolę. Wieczorem wróciliśmy do rodzin goszczących, tam czekała na mnie kolacja i… rozmowy o klubach piłkarskich z hostami.
We wtorek uczestniczyliśmy w hiszpańskich lekcjach a następnie nauczyciele przedstawili nam nowe sposoby tworzenia prezentacji, niestety przeszkadzał nam w tym brak Internetu i razem z moja dziewczyna z pary, Claudią, nic nie udało nam się zrobić. Po przerwie nastąpił czas by pokazać naszą prezentację Polsce. Po rożnych komplikacjach oraz dzięki żelaznym nerwom Kamili udało nam się przekazać trochę faktów o Polsce i nauczyć mówić Włochów, Hiszpanów oraz Dunki kilku słów po polsku. Następnie zabrali nas do Veguetty w Las Palmas. Tam zwiedziliśmy starą część miasta, wraz z muzeum, które zamieszkiwały kolorowe, lecz agresywne papugi.
W środę również braliśmy udział w hiszpańskich lekcjach, tym razem był to hiszpański, na którym Wika pokazała jak wygląda rozkład polskiego zdania. PóŸniej kończyliśmy tę nieszczęsną prezentacje w „powtoonie’’, jednak tym razem udało się nam ją zrobić. Po przerwie swoją prezentacje pokazywali Włosi. Po prezentacji poszliśmy zwiedzać Telde oraz odwiedziliśmy burmistrza Gran Canarii w ratuszu. Zobaczyliśmy również kościół obok ratusza i muzeum, w którym mieszkały drapieżne żółwie. To wszystko udało nam się zrobić do południa, gdyż po południu mieliśmy spędzić czas z rodzinami goszczącymi. Był to bardzo przyjemny czas. Wychowawczynie oraz moje koleżanki poszły na plażę, a ja chodziłam sobie po mieście oraz jadłam kalmary i gofio.
W czwartek cały dzień zwiedzaliśmy wyspę, autobus woził nas z miejsca na miejsce, chodziliśmy po górach i byliśmy w najwyższym miejscu na wyspie, zobaczyliśmy krater wulkanu, w którym dostrzegliśmy mały biały domek, w którym podobno mieszka jakiś odludek. Rano było potwornie zimno, więc chodziliśmy w kurtkach, lecz już w południe Słońce świeciło tak mocno, że wszystkie opaliłyśmy się na czerwono. Wtedy tez na obiad zjadłyśmy paellę. Zmęczone, lecz pełne entuzjazmu wróciłyśmy do domów, by za chwile spotkać się w parku koło szkoły z innymi.
Piątek był to dzień powrotu do domu. Po prezentacji dziewczyn z Danii oraz skosztowaniu ich cukierków, oraz po ponownym spróbowaniu słonych żelków lukrecjowych przyszedł czas na naukę duńskich łamańców językowych, które okazały się łatwiejsze do wypowiedzenia się niż zwykłe przedstawienia się. Następnie przyszedł czas na rozdanie certyfikatów i pożegnanie się, zrobienie sobie ostatnich wspólnych zdjęć… O piętnastej byłam już na lotnisku i żegnałam się z moimi hostami, którzy są wspaniałymi ludŸmi, pełnymi radości i niesamowicie ciepłymi i otwartymi. Po długim i trochę męczącym locie dolecieliśmy około północy na lotnisko Modlin w Warszawie. Po odebraniu bagażu wsiadłyśmy do auta, które prowadził Pan Marcin i około godziny piątej rano byliśmy już w Wawrzeńczycach. To była niesamowita podróż, pełna przygód… chciałabym przeżyć takie coś jeszcze raz. Jeszcze raz zobaczyć kaktusy większe od auta dostawczego, fikusy wielkości dębu i wejść do parku, w którym wszędzie rosną palmy…
Iza Kozak, 3a

4000 km stąd...

Archipelag Wysp Kanaryjskich składa się z siedmiu wysp głównych. Samolotem z Krakowa dotarliśmy na jedną z nich - Teneryfę. Jednak naszym celem nie była Teneryfa, lecz Gran Canaria, na którą dotarliśmy w nocy z 22 na 23 kwietnia 2018 r. Na lotnisku już czekały na nas nasze host rodzinki.
Zamieszkałam w domu Aurory i jej rodziców. Jej mieszkanie znajdowało się niedaleko szkoły więc do szkoły chodziłyśmy na nogach niecałe 3 minuty. Rodzina, u której zamieszkałam okazała się bardzo przyjazna. Razem z Aurorą się bardzo polubiłyśmy. Wspólna gra na pianinie, oglądanie meczu Real Madryt vs Bayern Monachium z tata Aurory, granie w gry komputerowe, wspólne śpiewanie piosenek i słuchanie tych mniej nam znanych, wspólne zakupy, wyjazd na plaże - to tylko niektóre z wielu wspomnień czasu spędzonego z host rodzinką.
Zajęcia w szkole były równie ciekawe. Już pierwszego dnia po zajęciach integracyjnych w szkole, udaliśmy sie na plaże, na której spędziliśmy całe popołudnie.
Następnego dnia Aurora zabrała mnie do swojej klasy na lekcje. Pierwszą z nich była matematyka, na której Pani zaprosiła mnie do tablicy - na szczęście podołałam zadaniu, które mi postawiono. Na następnej lekcji oglądaliśmy film - polski film! Po zajęciach polska grupa, czyli My, prezentowaliśmy nasz kraj, opowiadając o geografii Polski, kulturze, polskiej kuchni, również trochę połamaliśmy języki ucząc naszych kolegów języka polskiego. Po obiedzie w restauracji zwiedzaliśmy starą cześć Las Palmas.
Œrodę zaczęliśmy lekcją fizyki. PóŸniej trochę zwiedzaliśmy m.in. odwiedziliśmy burmistrza Telde i zwiedzaliśmy starą cześć tego miasta z przewodnikiem. W czasie zwiedzania zrobiono nam zdjęcia, które trafiły do regionalnej gazety.
Czwartek rozpoczął się tym razem lekcją hiszpańskiego. Ten dzień był również okazja do zobaczenia niesamowitych widoków, które na długo pozostaną w mojej pamięci. Zobaczyliśmy piękne góry, nawet dotarliśmy na najwyższy szczyt Gran Canarii - Pico de las Nieves. W górach był piknik, na którym jedliśmy tradycyjną hiszpańska potrawę - paelle.
Ostatni dzień - piątek, w tym dniu Dania prezentowała swój kraj. Najbardziej w prezentacji koleżanek z Danii podobała mi się lekcja ich języka, który nie jest taki łatwy. PóŸniej była ceremonia rozdania certyfikatów i zakończenie. Na sam koniec zaprowadzono nas do pomieszczenia, w którym częstowano nas tradycyjnymi potrawami, po wspólnych rozmowach, tańcach i zajadaniu się pysznościami oraz zrobieniu wielu selfie, pożegnaliśmy się, bo już o 15:00 mieliśmy stawić się na lotnisku. Samolotem z Gran Canarii dolecieliśmy do Warszawy, o 5 nad ranem busem dotarliśmy do naszych Wawrzeńczyc.
Ta wycieczka zdecydowanie należy do najlepszych w moim życiu. Zobaczyłam inny świat, gdzie, u nas drzewa moja 2 m wysokości, a tam - kaktusy, gdzie herbatę piję sie niezwykle rzadko i to w dodatku dla relaksu, gdzie kolacja jest najbardziej obfitym posiłkiem w ciągu dnia. Wycieczka, nie dość, że była niesamowita to jeszcze ze wspaniałym towarzystwem. Podczas wycieczki nawiązaliśmy również kilka polskich znajomości m.in. poznaliśmy Pana Marcina, który towarzyszył nam w podróży na wyspę, a także kilka innych osób z Polski. Był to intensywny i wyczerpujący tydzień, ale niezapomniany i zawsze będę go wspominać z uśmiechem na opalonej twarzy.
Kamila Ćwikła
Klasa IIIB


Powrót