Szkoła Podstawowa
- Aktualności
- Nasz Patron
- Szkoła
- Historia
- Samorząd
- Uczniowie
- Klasy
- Rekrutacja
- Oferta edukacyjna
- Nauczyciele
- Dokumenty
- Pedagog szkolny
- Przedmioty
- Rada Rodziców
- Społeczny Komitet
- Plan lekcji
- Dni otwarte
- Kalendarz szkolny
- Dzwonki
- UKS
- Programy i Projekty
- Szkoła Promująca Zdrowie
- Projekt Comenius
- Szkoła Współpracy
- Archiwum
Uczniowie Szkoły Podstawowej w Wawrzeńczycach z wizytą w Birmingham
W ostatnim tygodniu przed feriami zimowymi uczniowie naszej szkoły wraz z nauczycielami udali się w ramach projektu Comenius do Birmingham w Wielkiej Brytanii. W wizycie wzięło udział 8 uczniów oraz 4 nauczycieli. Kryterium wytypowania uczniów stanowiły wyniki w nauce, znajomość języka angielskiego oraz bardzo dobre zachowanie. Warto zaznaczyć, że ze wszystkich krajów, z którymi współpracujemy w tym projekcie, jesteśmy jedyną szkołą, która w wyjazdach w ramach projektu uwzględniła dzieci. Wynika to najprawdopodobniej stąd, że nasi uczniowie w szkole podstawowej są nieco starsi od uczniów krajów będących z nami w projekcie. Nie da się ukryć, że w oczach Francuzów, Hiszpanów, którzy razem z nami gościli w Birmingham wzbudzaliśmy podziw i uznanie, a nawet patrzono na nas z odrobiną zazdrości...
Nasza przygoda rozpoczęła się we wtorek, 7 lutego. W godzinach popołudniowych wyjechaliśmy spod szkoły w kierunku Katowic - Pyrzowic, skąd o godzinie 20.30 mieliśmy odlecieć do Birmingham.
Po dwóch godzinach spokojnego lotu z lotniska w Birmingham odebrała nas pani dyrektor tamtejszej szkoły i odwiozła do hotelu, w którym mieliśmy przez najbliższych parę dni mieszkać. Pełni wrażeń, zaciekawienia tym, co przed nami, w dobrych nastrojach, ale bardzo zmęczeni, już po północy udaliśmy się na spoczynek. Wiedzieliśmy, że rano musimy wcześnie wstać, gdyż pierwszego dnia czekała nas wizyta w szkole. Wraz z nami w hotelu mieszkali Francuzi i Hiszpanie. Włosi, również zaangażowani w projekt Comenius, sparaliżowani nagłym atakiem zimy, nie byli w stanie dotrzeć do Birmingham. Warto dodać, że różnica czasu między Polską a Wielką Brytanią wynosi godzinę. Zatem gdy wstawaliśmy na przykład o 7.00, wiedzieliśmy, że nasi koledzy i koleżanki w Polsce zaczną lekcje za 20 minut.
Pierwszego dnia udaliśmy się do szkoły, która tak jak nasza bierze udział w projekcie Comenius. Powitanie wszystkich przyjezdnych odbyło się na sali gimnastycznej, na której oprócz gości zebrali się wszyscy uczniowie i nauczyciele. Już po wejściu do szkoły zauważyliśmy, że wszyscy uczniowie noszą mundurki - czerwone bluzy z logo szkoły, pod nimi białe koszule. Dzieci witały nas piosenkami śpiewanymi w naszych językach, a więc po polsku, hiszpańsku i po francusku. Wcześniej poszczególni uczniowie odczytywali powitania w tychże językach. Po części oficjalnej oglądaliśmy sale lekcyjne oraz obserwowaliśmy zajęcia. W czasie długiej przerwy chłopcy na podwórku szkolnym mogli zagrać ze swoimi brytyjskimi kolegami w piłkę. W szkole tej każdą przerwę uczniowie spędzają na zewnątrz budynku, wyjątek stanowią deszczowe dni.
W Anglii uczniowie chodzący do szkoły podstawowej są młodsi od naszych uczniów, najstarsi są mniej więcej w wieku naszych piątoklasistów. Każda klasa ma swego wychowawcę, który uczy wszystkich przedmiotów, oprócz tego na każdej lekcji jest od jednego do dwóch nauczycieli wspomagających, klasy liczą 30 osób.
Nasi uczniowie podczas dwudniowego pobytu w szkole brali udział w zajęciach razem z goszczącymi nas dziećmi. Dzieci mają to do siebie, że potrafią bardzo szybko się zintegrować, bariery językowe czy też kulturowe i etniczne nie stanowią wielkiej przeszkody. Wystarczył dzień, abyśmy poczuli się jak u siebie. Miło było patrzeć, jak uczniowie wspólnie uczestniczą w zajęciach tańca czy też robią pracę plastyczną obrazującą zimę, co do zimy nasze dzieci mają wystarczające doświadczenie! Bardzo miłą niespodzianką była obecność w szkole Polki, dziewczynka o imieniu Marta pochodzi z Gdańska, od 7 lat mieszka w Wielkiej Brytanii. Marta oprowadzała nas po szkole, objaśniała to, co nowe, inne a jednocześnie bardzo ciekawe; gdy pojawiały się bariery językowe wśród dzieci, Marta była rewelacyjnym tłumaczem. Po cichu przyznała, że jednak Polska jest krajem piękniejszym i w przyszłości chciałaby wrócić do Gdańska...
Drugiego dnia, po zajęciach w szkole udaliśmy się na zwiedzanie fabryki czekolady znanej chyba wszystkim smakoszom słodkiego szaleństwa, mianowicie fabryki Cadbury. Imponujące było to, co zobaczyliśmy! Poznaliśmy historię czekolady, mogliśmy poobserwować jak wygląda produkcja, samemu zabawić się w "czekoladowych malarzy", nie brakło oczywiście degustacji.
Podczas naszego pobytu był czasu na zwiedzanie samego Birmingham, przewodnik oprowadził nas w maksymalnym skrócie po najbardziej charakterystycznych miejscach centrum miasta. Można było zrobić drobne zakupy, kupić upominki, dla tych, którzy zostali w kraju.
W ciągu tych czterech dni mieliśmy czas na to, aby pobyć wspólnie z sobą, poznać inną kulturę, zwyczaje, wymienić doświadczenia związane ze szkołą a przede wszystkim poznać inną kuchnię i zwyczaje zdrowego odżywiania, mam tutaj na myśli nie tylko kuchnię brytyjską, ale także francuską i hiszpańską.
Byliśmy pod ogromnym wrażeniem życzliwości, serdeczności i otwartości, jakiej doświadczyliśmy ze strony nauczycieli i dzieci, którzy nas przyjmowali, ale także będących razem z nami Hiszpanów i Francuzów. Brytyjscy nauczyciele dbali o to, aby punktualnie i bezpiecznie dowieźć nas w każde miejsce czy też zaprowadzić. Dzięki ich wielkim staraniom wszędzie czuliśmy się w pełni bezpiecznie. Dzieci, z którymi spotykaliśmy się w szkole, obdarowywały nas rysunkami, karteczkami, zakładkami do książek. Jednak najpiękniejszym upominkiem był uśmiech tych dzieci i życzliwe, przyjazne nastawienie w stosunku do nas. W tej angielskiej szkole urzeczywistnienia nabrały słowa: wszyscy uśmiechamy się w tym samym języku.
Czas mijał bardzo szybko i niespostrzeżenie nadszedł dzień pożegnania się z Birmingham. Nasi uczniowie w skrytości marzyli o tym, aby zawiało, zasypało i dzięki temu nasz pobyt w sposób niezależny od nas przedłużyłby się, niestety, zima zagościła w Polsce i nie miała zamiaru jej opuszczać. W drodze na lotnisko w Birmingham mijaliśmy zielone skwery, na których już kwitły krokusy, a na każdym w zasadzie placu pod resztkami zmarzniętych płatków śniegu rosły kolorowe prymulki...
W Polsce, zaraz po wyjściu z samolotu, poczuliśmy tę ogromną różnicę temperatur, mróz sięgał prawie 20 kresek poniżej zera. Nie ma to jednak chyba znaczenia, gdy z niecierpliwością oczekują na nas ci, których pozostawiliśmy na te kilka dni...
Wszystkim nam pozostało moc wrażeń, nowych doświadczeń i pięknych wspomnień. Żegnając się w Birmingham wielu mówiliśmy: Do zobaczenia, bo przecież jesienią to my będziemy gospodarzami takiego spotkania.
Joanna Wołoszyn
Powrót